#000003

Chodzi o to, żeby gonić króliczka, tylko co zrobić gdy zamiast uciekać przepadnie bez śladu.. Nigdy się nie bałem śmierci, swojej przynajmniej. Moje egoistyczne podejście ogranicza się do świadomości, że śmierć skojarzonej z ucieczką. Ucieczką tego co tu zostanie. Niestety, lęk spowodowany jest czyjąś nadchodzącą śmiercią.. Czyjaś jest kilkakrotnie boleśniejsza. Świadomość samotności i braku zrozumienia skazuje mnie na bezcelowe brodzenie, a podczas tego brodzenia, co gorsza, nie usłyszę już słów: "załóż kalosze".
Wystartowałem za nim jak najlepiej mogłem, nie zastanawiałem się czy zachować siły na dalszy ciąg gonitwy czy wykorzystać je teraz. Nie myślałem, choć myśli pojawiały się w mojej głowie, jednak one tylko uszczęśliwiały mnie nieustającym biegiem.. Nie szacowałem, nie wprowadzałem żadnej taktyki w ten bieg. Biegłem, biegłem i wraz z pokonywanym dystansem czułem rodzące się we mnie pokłady siły. Zaskoczenie zupełne, odmiana, odrodzenie..
Biegłem i upajałem się..
Teraz siedzę, i wypełniam pusty pokój tytoniowym dymem.. Zaczyna robić się coraz ciemniej i ciemniej, światło przygasa, nadciąga cisza..

0 Comments:

Post a Comment

Subscribe to Post Comments [Atom]

<< Home